Mam kolegę, który jest prawdziwym artystą. Robi genialne rzeczy i kocha tą robotę, ale kiedy trzeba
na tym zarabiać pieniądze wtedy się frustruje. Nienawidzi pracy nad sprzedażą. Facet jest artystą ale dupa z niego,
a nie biznesmen. Czasem się wydaje, że już jest na prostej. Ba ! Już ma z górki, a tu nagle się okazuje że w ciągu
jednej nocy zerwał umowy ze wszystkimi swoimi affiliate'ami - ludźmi którzy pracowali przy jego marketingu.
Co gorsza, jest przekonany, że zrobił dobrze. Siadam z nim i mu opisuję sytuację od strony ludzi, którzy dla niego pracują
- wkładają swój wysiłek przez całe miesiące, a on to rozpieprza jednym cięciem w ciągu godziny bo go mucha w dupsko ugryzła
albo pogoda za oknem była do bani.
W dodatku człowiek ten jest niezwykle trudny we współpracy (w życiu tez, więc jest sam).
Kłóci się przekonany o swojej racji, a jak się okaże, że jej nie miał - nigdy się nie przyzna. Okropny charakter.
Dlatego jego życie to stek wzlotów i upadków ze szczególnym naciskiem na upadki.
Oglądaliście zapewne Micro Men - historię m in. Clive Sinclair'a - przypomnijcie sobie jaki miał wredny charakter.
Wszystko chciał ogarnąć sam i wpędzał swoją firmę w coraz większe kłopoty. Nie słuchał mądrych doradców.
Z bogatego przedsiębiorcy w kilka lat stał się bankrutem. Tak to już jest, że artyści, wynalazcy, osoby o genialnej
kreatywności - spełniają się doskonale w swej dziedzinie, ale sprzedać już się absolutnie nie potrafią i walą byki, że
aż strach, ale oni sami święcie wierzą w to, że to cały świat się przeciwko nim sprzysiągł...