Ja tam zauważyłem, że mężczyzna i kobieta zupełnie inaczej rozumieją hobby.
Ja to rozumiem jako taki relaks. Tak, lubię sobie porobić komputer na płytce uniwersalnej, interfejs jakiś, klawiaturę akordową jakiś czas temu robiłem (i do dzisiaj sobie cenię, przyspiesza projektowanie w Kicadzie). W epoce programowania mikrokontrolerów z EEPROM to jest bardzo przyjemne zajęcie. Jeżeli jest z tego jeszcze jakiś zysk, to bardzo dobrze, ale nie musi, nie postrzegam tego w kategorii biznesplanu.
Natomiast, tutaj wyłącznie to co widzę obserwując związki swoich znajomych, zauważyłem, że dla partnerek hobby to jest to samo co dodatkowa fucha. Jeżeli nie przynosi zysku w gotówce, to są niedojrzałe zabawy.
Więc jeżeli jakiegoś hobbystę tak jak mnie ta cała impreza ze związkami ominie, to jednak się składa bardzo dobrze.