Nie, żebym coś miał przeciwko reedycjom, zbieraniu kasy itp., ale zawsze jak czytam o kolejnym crowdfundingowym fuckupie (oby nie tu) to mam takie trochę wrażenie, że ludzie nie rozumieją crowdfundingu... To nie jest tak, że wy cokolwiek kupujecie i ktokolwiek wam cokolwiek gwarantuje. Z dobroci serca oddajecie własną kasę z nadzieją, że zbierający się wywiąże ze zobowiązań.
Czasem się wywiązuje, czasem nie a ludzie nadal się dziwią.
I oby tutaj wszystko zakończyło się pozytywnie.