Chciałem Wam przedstawić historię pewnej sprzedaży, gdzie zostałem oszukany przez kupującego w świetle regulaminu Allegro, przy pomocy pracownika owego portalu.
Sprawa miała się tak.
Wystawiłem do sprzedaży jeden z moich magnetofonów, który mi zbywał.
Oczywiście, przed wystawieniem, sprzęt sprawdziłem, wymieniłem pasek napędowy, wyczyściłem i wystawiłem z odpowiednim opisem, co było robione itd.
Wystawiłem go od 80 pln, bo wizualnie nie był zbyt piękny.
Suma, sumarum, licytujących było kilku, jako że te magnetofony "chodzą" tam po ok.200-300 pln.
W końcu aukcja zakończyła się. Magnetofon "poszedł" za 170 pln.
Sprzęt jeszcze raz sprawdziłem, zapakowałem i wysłałem.
U mnie działał bezproblemowo.
Jakież było moje żdźiwienie, gdy po kilku dniach otrzymałem maila o następującej treści:
"Magnetofon nie działa, proszę o zwrot pieniędzy".
Napisałem do kupującego, żeby określił mi, co wg. niego nie działa.
"Nie kasuje kaset".
Odpisałem, że to raczej niemożliwe, bo u mnie było wszystko o.k.
Ale, ze magnetofon miał już swoje lata (20), napisałem, żeby odesłał, ja sprawdzę, czy na pewno nie działa i ew. zwrócę mu gotówkę, lub naprawię usterkę.
Odpowiedź jaką otrzymałem.
"Proszę zwrócić pieniądze, odeślę magnetofon".
Pomyślałem, coś jest nie tak.
I było.
Odkryłem nowy rodzaj oszustwa zgodny z regulaminem Allegro.
Działa to tak.
Kupujemy od kogoś przedmiot, po czym zakładamy spór dyskusję, że jest on nie do końca sprawny.
Po pewnym czasie, zostaje sprzedającemu zablokowane konto (możliwość sprzedaży) przez pracownika Allegro.
Nie ma tłumaczenia, że przedmiot był w chwili wysyłki 100% sprawny.
Bo kupujący, zdążył nagrać film, że mu nie działa (oczywiście fejkowy) ale jemu wieżą bo jest "ekspertem" i odesłać nie che.
Bo się "obawia", że mu sprzedający nie odda pieniędzy.
Żeby załatwić sprawę polubownie, nie odeśle Wam przedmiotu, tylko chce zwrotu połowy sumy, którą zapłacił.
Na moje mail-e do administracji Allegro, otrzymywałem tylko jedną odpowiedź " naruszenie regulaminu punkt 10.1 coś tam).
Gdy zapytałem, kto mi na te mail-e odpisuje ze strony Allego (bo osoba się nie przedstawiła) oraz czy istnieje program ochrony sprzedających.
Do tej pory nie dostałem odpowiedzi.
Dla świętego spokoju zwróciłem połowę ceny magnetofonu i nagle - wszystko się skończyło.
Odblokowano mi możliwość sprzedaży itd.
Po takim "numerze" które wycięło mi "códowne" Allegro, jeszcze przyszedł mail, czy jestem zadowolony z załatwienia sprawy i czy polecę swoim znajomym portal Allegro.
Są beszczelni i mają tupet. No nie, na pewno nie polecę, a wręcz będę przestrzegał.
Pamiętajcie, jako sprzedający nie posiadający własnej działalności nie znaczycie na Allegro nic, dokładnie nic.
Jesteście tzw "chłopcami do bicia".
Ot i koniec sprawy.
Ja tam już nic nie wystawię do sprzedania, z kupowaniem też ostrożnie.
Poza tym, jestem w stanie dotrzeć do stron internetowych 90% firm tam sprzedających, gdzie przeważnie takie firmy mają sklep online.
Więc Allegro będzie służyło mi tylko, jako szukacz. Zaś wszelakie transakcje - poza tym wątpliwym portalem.
Mam tam konto od 18-tu lat.
Ale chyba o kilka lat już za długo.