To prawda, odwiedzających jest nadal mało, ale to kwestia wypracowania formuły i zainteresowania ludzi.
Na ten moment wystawiający nic nie płacili - co jest o tyle fajne, że zachęca do przyjścia z rzeczami i wyłożenia ich na stolik.
Nie do końca da się uzyskać klimat z Giełdy na Grzybowskiej - bo to trochę inne czasy.
Myślę, że jakby ktoś chciał siąść sobie z lutownicą i garścią kondków to by parę złotych zgarnął za ich wymianę w gumiakach etc. - do Łukasza, który przelutowywał gniazdo PSU w a600 Maćka z HRu co chwilę ktoś podchodził i pytał. Tylko klasycznie - trzeba wstać rano, przyjechać i poczekać aż ktoś się znajdzie chętny, albo rozreklamować taką usługę i miejsce.