Faktycznie, jak ktoś nie władował w to pieniędzy, to może sobie z przyjemnością śledzić ten przekręt, bo nie potrafię tego inaczej nazwać. Na szczęście nie utopiłem w nim ani grosza, czy raczej ani pensa (ani nawet półpensówki).
Nie twierdzę, że był to przekręt od początku. Ale w momencie, jak okazało się, że pieniądze idą na jakieś czynności niemające bezpośredniego związku z projektowaniem i produkcją, to już mniej więcej było wiadomo, jak to się skończy. Ale dla tych, co wyłożyli pieniądze, było już za późno, by je wycofać.
Casus Nexta obnaża słabości crowdfundingu. Przede wszystkim, zabrakło procedur oceny rentowności pomysłu oraz prawidłowości wyceny kosztów jego realizacji. Zabrakło bieżącej kontroli finansowej. Zabrakło odpowiedzialności.
Efektem tego jest opóźnienie i - podejrzewam - deficyt, który właściciele projektu liczą, że będzie powolutku łatany z własnej kieszeni, a w międzyczasie może się jeszcze znajdą późni oferenci - i stąd troska o eliminację czarnego PR-u, gdzie się tylko da.
Zastanawiam się, jak crowdfunding będzie wyglądał w przyszłości. Bo z pewnością będzie miał coraz większy udział w rynku, zwłaszcza technogadżetów, pewnie też sprzętu AGD, auto-moto, możliwe nawet, że budownictwa mieszkaniowego. Bo z jednej strony możliwość głębokiej interakcji oferent-klient, z drugiej - potencjał wysokiej transparentności i elastyczności projektów.