Oj, romanse były, a jakże. Ja byłem stały, a one się zmieniały
Historia jest długa i zawiła...
Specca używałem ostatnio w 87r
Niestety trzeba go było zwrócić. Bardzo byłem niepocieszony tym faktem.
Na szczęście brat miał znajomego, którego ojciec jeździł do pracy za zachodnią granicę.
A że znudził się już tym co mu ojciec przywiózł, to pożyczył 'nam' kolejny mój przystanek na drodze 8-bit: Schneider 64k
To dopiero była konsternacja. Nikt nie wiedział jak go zachęcić do współpracy. W końcu udało się zasięgnąć wiedzy wśród znajomych i stała się magia.
Tak jak z ZX pamiętam głównie Bruce Lee oraz Highway Encounter, tak z Schneidera, oprócz budzącej postrach nazwy, pamiętam głównie Jet Set Willy i Spirits.
Niestety jak wszystko co pożyczone musiał kiedyś wrócić do właściciela. Skończyła się sielanka.
Na pocieszenie rodzice (to jeszcze ten wiek był) sprawili mi pierwszą konsolę, też w temacie 8-bit.
Niestety czas obdarł ją z części wyjątkowości - wyszło na jaw, że to była podróbka. Nazywała się Rambo.
To chyba mówi samo za siebie
Poziom rozrywki był trochę niższy, ale wcale nam to nie przeszkodziło, ubawiła się przy niej cała rodzina.
Konsola pozwoliła mi dotrwać do czasu, kiedy brat poszedł do pracy. A jako że to starszy brat, a w sklepach rewolucji na półkach nie było, to za kilka pierwszych odłożonych złotówek kupił nam C64. Sprzęt bardzo niedoceniany po latach przez swoją masowość.
Może w głównych miastach to się szybciej dewaluowało, ale 'u nas' taki stan posiadania to było już
coś. Oczywiście nie to co Atari, ale o tym dalej.
Sprzęt był oblężony niemiłosiernie, aż dziwne że się nie przegrzał. Ciężko wymienić tytuły, było ich setki.
Dobrze wspominam np. Giana Sisters, Bubble Bobble, Microprose Soccer, Saboteur, Montezuma Revenge, Commando, Bomb Jack, IK+, Desert Strike, Boulder Dash, ...
Oczywiście nie można było trzymać takiego skarbu tylko dla siebie, zawsze znalazł się co najmniej jeden wolny strzelec z osiedla do drugiego joysticka
Wiedząc o niebezpieczeństwie czyhającym na głowicę magnetofonu nanieśliśmy tarczę wokół śruby, a śrubokręt miał wskazówkę.
Wszystkie gry wczytywaliśmy na dostrojonym a zgrywaliśmy zawsze na tym samym, żeby później przy własnych taśmach nie musieć kręcić.
Miał trochę wytchnienia tylko kiedy zarywaliśmy dniówki na
automatach.
Oczywiście głównie jako stalkerzy, dysząc w karki wyjadaczom np. Guerrilla War czy Double Dragon.
A jak przychodził okres trudności w zdobyciu nowości, to przenosiliśmy się do domu innej ofiary, gdzie czekało Atari ST bądź Amiga 500, zależnie na kogo padło.
Mortal Kombat robiło wrażenie, ale byliśmy raczej za równouprawnieniem, liczyła się grywalność. Nie licytowaliśmy się kto ma więcej pod maską, każdy sprzęt dostawał po równo za swoje. Więcej czy mniej pikseli nie miało znaczenia. Złote czasy.
To wszystko się skończyło wraz z nadejściem pogromy wszystkiego - Personal Computer.
Na początku lat dziewięćdziesiątych zawitał do nas sprowadzony za grosze z za zachodniej granicy 80286, 512Kb RAM, 40MB HDD i 2x 5,25 FDD
To jeszcze nie był pogrom, ale już jego początek. I zupełnie nowe czasy.
Tak minęło właśnie pierwsze 10 lat przez które nie miałem Speccy.
Drugie, kiedy miałem go na powrót, to już moje działania w poważnym IT (choć zawsze znajduję czas na przetestowanie technologii w rozrywce) i temat na zupełnie inną historię.
Teraz zaczynam kolejną dychę, z zupełnie inną perspektywą.
8-bit RebornPS. Jeśli ktoś spodziewał się po powyższym więcej, to przykro mi, ale większość tamtych czasów spędziłem traktując rozwój nowej technologii w kategoriach rozrywki.
Dopiero PC z jego niewyobrażalnym wcześniej stopniem otwartości architektury zdołał to zmienić.