Oj chyba ci się Chiny z Indiami pomyliły. Bo to tam jest ok 400 mln ludzi mówiących tym językiem, a kolejnym krajem pod względem ilości osób mówiących angielskim jest USA, ok 200 mln, potem UK ok 90 mln, potem Australia i Kanada po 20-pere mln (bo w Kanadzie ze 30% zna raczej Francuski). Chociaż kto wie, może w Chinach ze 20 mln też jest. A na świecie jest ponad miliard, z czego dla ponad 300 mln jest ojczystym.
Ten filmik o akcentach jest świetny, bo w UK wystarczy wsiąść w auto i przejechać z 50 czy 100 km aby zauważyć że ludzie tu mówią inaczej. Jakimś innym miejscowo-wsiowym akcentem który w niewykształconych masach co miasto a czasem co dzielnica to jest inny. I różni się nie tylko specyficznym doborem słownictwa, często nieznanego w innych środowiskach, ale i wyuczoną wadą wymowy czyli skłonnością do "zjadania" lub przekręcania niektórych głosek. Dlatego tak często ci co po raz pierwszy opuszczają swoje środowisko, nie rozumieją innego Brytyjczyka. A jeśli zwrócisz takiemu uwagę żeby do ciebie po angielsku mówił, bo go nie rozumiesz, to już możesz brać nogi za pas.
A tymczasem słynna Arleta w swoim filmie o akcentach twierdzi że istnieją tylko akcenty amerykański i brytyjski. Tyle że ten ostatni jest typowy dla jedynie kilku procent wykształconych Angoli, oraz garstki tych bardziej sumiennych uczniów którzy poznają ten język w ławce, a nie z filmów czy z ulicy. Twierdzi też że kanadyjski różni się od amerykańskiego jedynie kilkoma literkami w kilku słowach, a tymczasem gdy w jakimś talk-show zaproszą jakiegoś Kanadyjczyka to często pytają za kogo cie ludzie biorą. To zwróciło moją uwagę że zwykle odpowiadają że Amerykanie za Brytoli a Brytole za Amerykańca. Ech niewiele rzeczy mnie tak wkurza jak ignorant/ka z poczuciem że wie lepiej. wrrr
Moje polonistki (też Kujawianki) chwaliły mnie że mówię telewizyjno-literacką polszczyzną. I wierzyłem im dopóki nie zamieszkałem w UK i nie zacząłem się stykać z rodakami z różnych stron Polski. Szybko się okazało że nie znają jakże uniwersalnego słowa "jo". Więc musiałem się odzwyczaić od używania go, aby mnie rozumiano.
A oto próbka:
Podobno na Kaszubach i na Śląsku też się "jo" używa, choć nie wiem czy w aż tylu kontekstach co w Toruniu. Bo słowniki raczej podają tylko że znaczy tyle co "tak", tyle że jest to ogromne spłycenie znaczenia tego słowa.
A u was się mówi "na dwór" czy "na pole"?
Albo czy macie zwyczaj na kuzynów mówić brat i siostra czy nie?
A wracając do technikaliów. Ciekawie się rozmawia z naprawiaczami rowerów, bo niektórzy mają bardzo specyficzne nazwy na niektóre części, i zwykle są przy tym przekonani że przecież "wszyscy" (może tam gdzie się wychowali) mówią tak jak oni. np. zdziwiło mnie słowo rafka, bo dla mnie rafka to taka pół-terenowa Honda, a pewien mój sąsiad mówił tak na felgę rowerową, z tym że tylko rowerową. Jego zdaniem rowery w przeciwieństwie do samochodów nie mają felg tylko rafki. A teraz sprawdzam i Google też tak uważa. Czyli to ja jestem dziwny.