W zeszłym roku srogo walnął piorun w dom mojej mamy, gdzie też trzymam część swojej kolekcji. Na szczęście akurat nie byłem tam wtedy w odwiedzinach, więc i moje starocie stały sobie niepodłączone do prądu. W każdym razie piorun walnął w piorunochron, niestety piorunochron jest przymocowany do drewnianej belki na strychu (stare budownictwo z lat 60) a po drugiej stronie tej belki brat powiesił sobie kiedyś przewód do lampy. Skończyło się tym, że piorun czy tam ładunek przeskoczył sobie "przez belkę" do sieci 230V w domu. Jak to jest siła niech wyznaczy to, że "powyskakiwały" ze ścian wszystkie plastikowe osłony puszek i to każda na kilka dobrych metrów. Najlepsze jest to, że wg Mamy to był pierwszy piorun z burzy więc nie zdążyła niczego odłączyć i poszło wiele urządzeń - TV, tuner cyfry, piec kondensacyjny gazowy sterowany elektryką, automat do prania. O dziwo lodówka przeżyła. To nic - dalej poleciało wszystko na mieszkanie brata - tam już 2 TV, 2 komputery z monitorami, 2 tunery cyfry, cały osprzęt sieci komputerowej. Automat do prania i lodówka u niego przeżyły. Zasilacze pomniejszych urządzeń powybuchały i kawałki plastików fruwały w powietrzu, bratowa jeszcze kilka miesięcy później znajdowała kawałki tych czarnych plastików przy sprzątaniu. Generalnie po rozmowach z sąsiadami okazało się, że nie przeżył żaden TV w okolicy,5 domów, ale aż takich strat jak u brata nie miał nikt.
Na fotkach ze strychu, które wtedy zrobiłem widać tą belkę poprzeczną - po jednej stronie widać przymocowany piorunochron, powieszony chyba jeszcze przez dziadka w latach 60, a po drugiej widać te kabelki, które powiesił sobie brat i gdzie ten piorun "wskoczył" sobie do sieci 230. Dokładnie w tym samym miejscu gdzie po drugiej stronie jest zawieszony piorunochron, po przeciwnej stronie zrobiła się taka pętelka na przewodzie 230, właściwie to aż cud, że to się żadnym pożarem nie skończyło...