Myślę, że jeśli mówimy o scenie hobbystów i pasjonatów, bo jak przedmówcy zauważyli, rynek do komercyjnego zarobkowania ani trochę się nie nadaje, to większą rolę gra właśnie lojalność, niż przepisy prawa, które w tym wypadku i tak nie zostały by zastosowane ze względu na niską szkodliwość czynu
Może po prostu warto uszanować czyjąś wolę, skoro włożył w to dużo pracy i wolnego czasu, które nigdy mu się nie zwrócą.
I mówię to pomimo, że jako zwolennik open source (i open hardware) żywię dużo większy szacunek do twórców, którzy potrafią być nieco ponad tym.
Bo jak tu nie szanować, nie szukając daleko, bo wątek przed chwilą był podbijany, np. Chrisa Smitha, a raczej tego na jakich zasadach udostępnił wynik swojej wieloletniej pracy.
Dodatkowo pewną zagadką logiczną jest dla mnie gdzie przebiega ta granica aktualnie.
Jak pewnie niektórzy słyszeli wydawcy współczesnych komercyjnych gier traktują obecnie pożyczanie gier (bratu, przyjacielowi, kuzynowi, ...) jak piractwo.
Podobnie traktują obrót grami "z drugiej ręki", czyli odsprzedaż własnego egzemplarza, który już raz został ukończony. A szczególnie "wypożyczalnie", w których można wymienić grę na inną za dopłatą.
A ponieważ nikt rozsądny nie uchwali takich zapisów w prawie, to ogólny kierunek dystrybucji jest nastawiony na całkowite przejście do dystrybucji elektronicznej.
Następna generacja konsol, o ile powstanie, nie będzie posiadała żadnych nośników poza dyskiem i łączem internetowym.
Czego jestem cichym przeciwnikiem, ponieważ jeśli sklep w którym kupujemy kiedykolwiek zakończy działalność, to stracimy dostęp do swojej własności.
To raczej "wieczyste" użytkowanie, niż własność.
Nie zawsze wszstko jest czarne albo białe. Bo czy w takim razie jeśli po zakupie wspomnianych gier kolega pgru pozwoli ją przejść swojej żonie/dziecku/koledze, to stanie się piratem?
W końcu nie proponował wspólnego zakupu po to żeby prowadzić dalszą sprzedaż z zyskiem, tylko żeby wspólnie kupić więcej gier niż sam byłby w stanie i wspólnie/wymiennie je przejść...