Gdy kupiłem CPC miałem już 19 lat i gry mi się wydawały nie dość ładne by wciągać, a co gorsze to były tak trudne że frustrowały zamiast cieszyć. Cienki byłem i łatwo się poddawałem, ale nieco częściej włączałem PrinceOfPersia, Prohibiton i Sapera. Potem rok z Amigą i tak się złożyło że lubiłem małe stworki, jak Lemmingi, PushOver, Worms, CannonFodder i Lotusy. Ale nigdy niczego nie ukończyłem, a inne zastosowania komputerów wydawały mi się bardziej interesujące. I wtedy dokupiłem sobie PlayStation...
Przez półtora roku grałem w ColinaMcRae po kilka godzin dziennie, codziennie. Z przerwami na GranTurismo. Nawet jak w któryś dzień nie pograłem, to w inny nadrabiałem po kilkanaście godzin. Przyznam że koledzy którzy przynosili karty pamięci ze swoimi rekordami podtrzymywali moją chęć do grania w coś co można przecież ukończyć w 3 godziny. Odstawiłem CMR tylko dlatego że trafiła mi w łapy jej druga część oraz kilkanaście innych gier pomiędzy które dzieliłem czas grania który się nie skrócił. Takich jak Driver 1i2, NFS 3i4, trylogia TombRaider, CrashBandicoot 2i3, Tenchu 1i2 i AceCombat 3. Samochodówki przeważały bo marzyłem o jeżdżeniu autem, a prawka ani kasy na auto nie miałem.
A potem sprzedałem PSX by mi starczyło na PC i wolałem oglądać filmy niż grać. Czyli jeden nałóg zastąpiłem innym. Obecnie jeśli włączę jakąś grę z raz w roku lub rzadziej, tzn że net mi nie działa, w TV nic nie ma, a filmy na twardym wychodzą mi bokiem.
I pomyśleć że w czasach PlayStajszynowych robiłem na rowerze po 5 tys km w roku. Ech młody byłem.