Pierwszy emulator jaki poużywałem to Emu-CPC na Amidze 1200, podłączonej do tego samego TV do którego niewiele wcześniej miałem podłączonego 6128, więc wyglądało i brzęczało identycznie. Ale w czasach przed-internetowych nie miałem nic na twardzielu. Zresztą na dyskach też nic bo sprzedałem. A tu tyle nowych rzeczy na Amie i PSX nęciło, więc wiele tego emulca nie używałem.
Kolejnym był jakiś (nie pamiętam) CPC na PieCu. Wyraźniejszy obraz mi nie przeszkadzał. Miałem kupę softu z neta, wybrałem garstkę którą milej wspominałem i odbyłem serie sesji wspominkowych. Jednak strasznie ale to strasznie psuł mi wrażenia szum PeCeta. Brak dostępu do starych Basiców i brak emulacji myszki też nie dodawał mi chęci do używania. Na tym etapie miałem drugiego w życiu 6128 schowanego w kartonie ale bez dyskietek. Więc nie miałem go po co włączać, ale mogłem go sobie pomacać jak chciałem.
Używałem też emulator Bleem czyli PSX na PC z XP. Prosty i cudny, zero konfiguracji, rozmyte pikselki, troszkę szybsze wczytywanie z płyty i brak ekranu PS na starcie gier. Tym razem kierowany doświadczeniami z CPC zostawiłem sobie kilka płyt z PSX z grami których nie było na PC. Posiadałem pada o identycznym kształcie jak do PSX, choć krzyżak był w nim mniej precyzyjny niż w tym od Sony. Można też było znaleźć w necie save-y z odblokowanymi rzeczami. Szkoda że Bleem nie chodzi na nowszych Windach.
Miałem wtedy jakieś demo emulatora UAE czyli Ama na PC. Próby używania (bo to nie było używanie), to była droga przez mękę. Sam musiałem sobie skołować Kickstart czyli ROM Amigi, w necie nie było, to wykopałem Amigę z kartonu i zgrałem. Ale to był dopiero początek kłopotów. Nie miałem skąd wziąć czy zgrać Workbencha, nie było w tej wersji możliwości wybrania standardowej konfiguracji ani zapamiętania tej którą ustawiłeś, a trwało to parę minut tyle było opcji. Potwornie niewygodny sposób przełączania wirtualnej dyskietki na inną. Zgroza! Tak mnie to zniechęciło że nigdy po nastu latach nie próbowałem kolejnych wersji UAE. Zamiast tego niedawno znalazłem stronkę z grami z Amigi do odpalenia na PC. Zero konfiguracji. Klikasz i grasz. Sama rozkosz.
Kolejne próby grania w PSXowe gry na PC były dość frustrujące. ePSXe - jedyny emulator w którym przebrnąłem przez znalezienie i ustawienie sobie ROMu. Kupa opcji do grafiki i nie tylko. Niestety zapamiętuje tylko jedną konfigurację, a różne gry lepiej wyglądają na innych ustawieniach. Kłopoty z prędkością emulacji, raz za szybko raz za wolno, dźwięk się rozjeżdża z obrazem. A prawdziwy PSX gotowy do odpalenia w każdej chwili (czyli z raz w roku) hehe. Choć gier do niego mam mało.
Od 10 lat używam wyłącznie laptopa z płaskimi klawiszami w klawiaturze. I gdy sporadycznie dotknę staromodnej klawiatury z guziorami wyższymi niż pół cm i koniecznością równie głębokiego ich wciskania, a do tego strasznie głośno stukających to dziękuje Bogu że już takiej nie mam, ale chwileczkę to właśnie takie klawiatury są w moich obu starych kompach które zostały 2000 km stąd. Pewnie by mnie równie bardzo wkurzało ich używanie. Lapka mogę sobie położyć wszędzie gdzie usiądę lub się położę. I już zapomniałem o niewygodzie konieczności siadania przy kompie tam gdzie on był i dokąd sięgały wystające z niego kabelki. I jak trudno go przesunąć choćby o te pół metra w bok, czy na sąsiedni fotel że o odwracaniu telewizora pod innym kątem nie wspomnę. Emulatory CPC na lapku nie mają żadnej z tych wad, za to mają liczne zalety o których koledzy w swoich postach wspomnieli. I dodałbym jeszcze możliwość zmiany prędkości emulacji. Tylko jedno mnie w nich denerwowało - inne rozłożenie znaków na klawiaturze PC i CPC a często się przełączałem między emulatorem i przeglądarką, więc zmodyfikowałem mapę klawiatury w ROM od CPC i problem z głowy.
Podsumowując wszystko jest dla ludzi. Znalezienie i ustawienie pod swoje gusta właściwego zarówno emulatora jak i prawdziwego kompa wymaga sporo czasu. Czego innego potrzeba komuś kto chce powspominać stare czasy, a czego innego potrzebuje ktoś kto zmaga się nad stworzeniem nowych treści na stare maszyny. Dziwi mnie że tak często zwłaszcza ci pierwsi zadzierają nosa i próbują obrazić tych co wybierają darmowe i wygodne rozwiązania. I powtórzę tu coś co pisałem na podobnym temacie na innym forum:
Pewnie więcej jest rodzin w których kolejne pokolenia zapoznają się z legendarnym retro softem na emulcach, niż tych co mają działającego klasyka. Umniejszanie wartości ich doznań i doświadczeń to zwykłe zadzieranie nosa. Ma taki jeden z drugim hajsu na wszystko i opowiada jakoby emulatory są passe. A założę się że i tak filmów z lat 80ych nie oglądają na VHS, a tych z 50ych na celulojdzie, Sienkiewicza nie czytają ze 100-letnich pożókłych stronic, a mleko piją z kartonu zamiast z krowiego cycka i nawet nie wiedzą że ich doznania są przez to mniej rzeczywiste.