I jeszcze więcej śmieci na orbicie okołoziemskiej.
Hmm z tekstów Muska wnioskuję, że on doszedł do punktu w którym uznał, że nie opłaca się tracić części drogocennego statku, bo to powoduje "kosmiczne" koszty lotu.
Co do innych komentarzy - Musk chyba też chce mieć bilet w jedną stronę na Marsa, jak powstanie tam miasto.
Owszem mogę się zgodzić, że pierwsza załogowa misja na Marsa może mieć jakiś charakter naukowy, ale całe założenie tego projektu jest odwrotne niż w przypadku lądowania na Księżycu. Na Księżycu mieli wylądować, porobić zdjęcia, pobrać trochę próbek, a potem jak będzie zainteresowanie polityczno-społecznościowe kontynuować lądowania i może projektować nowe siedlisko tam - do czego oczywiście nie doszło. Musk od początku próbuje maksymalnie obniżyć cenę dostarczenia kilograma sprzętu i ludzi na Marsa, żeby zbudować tam miasto na setki tysięcy potencjalnych mieszkańców. Chce wręcz zrobić system kredytowania biletów dla biedniejszych, co jest dość analogiczne do tego jak Brytyjczycy zasiedlali Australię, gdzie dotowany przez państwo bilet na statek kosztował symboliczne(chociaż to duża suma była) 10 funtów...