Połowa lat 80tych. Zachłyśnięcie się programowaniem - pierwsze kody w BASICU w zeszycie w kratkę, np. taki pong, na sucho, bez możliwości sprawdzenia na maszynie. I to wyczekiwanie w kiosku na Bajtka, potem Komputera, choć wcześniej był miesięcznik Informatyka. Dalej kursy programowania (Pascal, C) w Młodym Techniku autorstwa fantastycznego Rolanda Wacławka (!). RW zresztą pojawiał się co krok, nie tylko w kwestii Spektruma. Wreszcie książka Jerzego Karczmarczuka o procesorze Z80.
W międzyczasie pojawił się hardware, dla mnie od razu na bogato, bo ZX Spectrum+, ale niestety tylko w pracowni komputerowej w liceum, więc wiecie jak to jest, na lekcjach Logo, dopiero po godzinach konkrety. Po jakimś czasie pojawił się prywatnie gumiaczek 48k + Neptun 156. Dalej już z górki. Jakiś polski multiface do ZX z turbo (do dziś nie mogę dojść, kto to wtedy robił), do którego Phonex (no wiadomo, człowiek orkiestra) przerobił mojego MK232. Na bazie deassemblera Z80 z książki Karczmarczuka MAR zrobił aplikację mieszczącą się w pamięci obrazu (trzecia kwarta) i się działo. Peek, poke, za pokem.
Czasy giełdy na Grzybowskiej. Wtedy głównie gry, ale też śmichy chichy, z podpuszczenia RAF'a tzw. demka muzyczne, czyli wyciągane z gier procki muzyczne, dziś zwane 1bit music. Gdzieś tam w międzyczasie przewinęło mi się cudo pt. FDD3000, ale że standard dyskietek 3 calowych jakoś się nie przyjął, toteż maszyna zaginęła w niepamięci.
Potem to już PC i SoftICE i jakieś dongle, ale to już zupełnie inna bajka, zresztą się przedawniła lata temu
Więcej grzechów nie pamiętam, ale niepamięć to przywilej starców.