Pierwszym komputerem, jaki zobaczyłem na oczy był ZX81 podłączony do czarno-białego telewizora (jakiś Neptun chyba). Starszy (ode mnie) facet, w wieku może osiemnastu lat, pieczołowicie przepisywał kod z gazety.
Miało to miejsce w okolicy 1983, może 84 roku w klubie osiedlowym (tak, tak, były takie organizacje).
Sporo później pożyczałem Spectruma 48 z klubu na weekendy (wtedy nie funkcjonował jeszcze taki termin jak weekend) i zarzynałem z wypiekami na twarzy tę biedną klawiaturę po nocach na Automanii, 3 weeks in Paradise, Saboteur i wielu, wielu innych grach.
W szkole zbierałem uwagi za nieuważanie, bo pisałem programy w basicu na kartkach. Była raz nawet niezła awantura o to w domu.
Potem była krótka ale intensywna przygoda z C64 (w wersji mydelniczkowej), joystick i magnet z trybem turbo.
Kiedy era PC już kwitła na całego, ukochaną i darzoną największym sentymentem maszynką był nadal Gumiak.
Jako student informy we Wrocławiu nie myślałem o takich sentymentalnych sprawach, potem była praca i mało czasu na życie.
W międzyczasie, w moim rodzinnym domu na śmietnik poszły niestety wszystkie rarytasy, takie jak piękne, kompletne roczniki Bajtka, kasety z grami i masa literatury z lat 80 na temat ośmiobitowców.
Lata mijały i teraz wracam do korzeni.
Niedawno zakupiłem swojego pierwszego (!) ZX Spectrum+ (stan taki sobie, ale sprawny), zielony monitor Neptun 156 i magnet WHSmith CPD8300.
Myślę, że tamta właśnie chwila, kiedy zobaczyłem ZX81 po raz pierwszy, blisko 40 lat temu, zmieniła moje życie. Wtedy, choć chyba jeszcze nieświadomie, postanowiłem z komputerami związać swoją zawodową przyszłość.
Dziękuję za przyjęcie i serdecznie Wszystkich pozdrawiam.