A ja Zaxona rozumiem. Jak człowiek jest jeszcze zielony i dopiero co się czegoś nauczył albo dowiedział, to jest taki z siebie dumny, że ma ochotę się tym pochwalić, podzielić, zademonstrować... Aaaa cooo, niech świat się mną zachwyca.
I człowiek się tym szczerze cieszy, ale do czasu.
Gorzej jak już się ma opinie speca od czegoś. I krążą opowieści jak to w "magiczny" sposób rozprawiłeś się z niemożliwym problemem w moment. Każdy myśli że dla ciebie to pestka i łaski nie zrobisz jak przyjdą z problemem. Zaczynają cię traktować jak automat albo Googla z którym nie trzeba się witać, bo wystarczy wcisnąć guzik i ma wyskoczyć to czego chcą. A jak nie, to zdziwieni czemu nie jesteś tak uczynny jak słyszeli i jak powinieneś być.
Ja tak miałem z naprawianiem rowerów i tłumaczeniem angielskiego. Zapuka jakiś koleś którego ledwo co znam z widzenia i podsuwa mi telefon do ucha mówiąc: "gadaj z nim bo ja nie rozumiem". Nie zapyta czy mam czas, albo ochotę wyświadczać bądź co bądź przysługę komuś kogo praktycznie nie znam.
A wtedy dla własnego świętego spokoju człowiek musi zacząć demonstrować tą chamską stronę swojego serca.
Ale spoko, świat się nie stanie gorszy, bo są inni "nowi eksperci" których jeszcze bawi popisywanie się swoimi świeżo nabytymi umiejętnościami.
Wczoraj naprawiłem koledze PlayStation, (nie widziała kart pamięci). 2gi raz w życiu udała mi się taka sztuka. I chociaż to było proste, to miło jest widzieć zdumione oczy laika. Na szczęście mało jest tu osób które mają takie stare konsole.