Za chwilę ktoś zbuduje własną, porządnie łożyskowaną kostkę i zejdą do jeszcze niższych wartości (bez konieczności wiercenia czegokolwiek - zakładam, że to mocowanie było im potrzebne ze względu na siły powodowane m.in. tarciem w prymitywnym układzie mechanicznym kostki).
Co mi przypomniało stare, dobre czasy, gdy kostka Rubika była nowością
U mnie w szkole była rywalizacja, kto najszybciej ją ułoży. No i czasami w trakcie szybkiego kręcenia wypadał narożny klocek, co oznaczało dyskwalifikację... Kostkę trzeba było solidnie przygotować, przede wszystkim - rozebrać na części, pousuwać wszystkie niedociągnięcia wtrysku (zadziory), wygładzić, a następnie przesmarować, by wszystko chodziło lekko, ale z wyczuciem.
Oczywiście dostępne były oryginalne, węgierskie kostki - dość przyzwoitej jakości - oraz kilkukrotnie tańsze "zamienniki". Te się w ogóle nie nadawały do szybkiego układania, bo były zbyt mało precyzyjnie wykonane, na dodatek kolorowe naklejki potrafiły się przesuwać, zwłaszcza, jak kostka się rozgrzała po kilkuminutowym treningu