Ja mieszkam na pierwszym pietrze, i nie ja musiałem sprzątać. Jedyne co mi dokuczało bez prądu to nuda, a póki była woda to miałem ciekawe widowisko z okna, nigdy wcześniej nie widziałem tylu motorówek w tak krótkim czasie. U mnie w domu woda sięgała do pasa, a na ulicy po pachy. "Carlisle flood" w Googlu pokazuje foty także z mojej ulicy.
Kilkanaście godzin przed wodą SMSy z urzędu miasta i Policja pukająca do drzwi informowała o tym co się zbliża. Miałeś czas by przestawić samochód i graty na wyższe piętra. Odszkodowania dla właścicieli były tak hojne że ludzie specjalnie wywalali nieraz dobre meble, RTV czy rowery byle dopisać je do listy strat i kupić sobie jeszcze nowsze. A biedniejsi ciułacze chodzili między tymi stertami sprzętu by sobie przywłaszczyć co lepsze kąski. Ja przywłaszczyłem sobie fajny rower, a było ich duuużo więcej, ale mam małe lokum i nie miałbym gdzie ich trzymać. Choć znam takich co się obłowili na sprzedaży znaleźnego. To było 2 tygodnie przed Gwiazdką a przez kilka tygodni zanim te hałdy wywalonych rzeczy usunięto, wjazd autem do zalanej strefy był zabroniony. Chyba po to żeby ludzie nie kradli na większą skalę. Dopóki nie było prądu to po nocach Policja ubrana na czarno pilnowała dobytku.
Każdy kto mieszkał na parterze nieważne czy na swoim czy nie, dostawał po 500Ł na łepka od miasta, bez żadnych warunków czy dowodów na odniesione szkody. Więc jak ktoś nie olał ostrzeżeń to był na plusie. Do tego darmowe żarcie, koce, ciuchy, noclegi. Może w Polsce to wygląda dramatyczniej, ale nie widziałem aby kogoś ta powódź załamała. Choć wielu się wyprowadziło, a niektóre domy zostały wyremontowane dopiero po dwóch latach, zanim właściciel się ogarnął, albo znalazł firmę remontową która miała czas się nim zająć.
Sorry za OT.