(Uwaga: oryginalny wątek jest
tutaj)
Ok, wyjaśniam to po raz ostatni bo naprawdę jestem już zmęczony ciągłymi próbami naciągnięcia mnie i lekceważenia mojej pracy (Przykro mi ale tak to wygląda z mojej strony barykady) . Postaram się grzecznie i spokojnie.
-Prowadze firme, żyje z robienia interfejsów,
-Płace co miesiąc pierdylion wszelkiej maści opłat, podatków itp, nikt mi nie daje żadnych zniżek, wręcz przeciwnie, ciągle czyhają na mnie jakieś płatności i kary nie wiadomo za co
-Ja też czasami lubie zjeść schabowego , a nie suchy chleb . Moja marża to jakieś 10 %
-Za części płace tyle ile kosztują w sklepie, nikt mi nie daje jakichś zniżek
-Pracuje średnio po 10-12 godzin , 7 dni w tygodniu , nieraz zarywam pół niedzieli tłumacząc ludziom rzeczy kompletnie nie związane z moimi interfejsami bo kupują nie mając pojęcia o używaniu i mają pretensje np. że dziesiąty raz DIR piszą na Amstradzie a katalogu dalej nie wyświetla.
-Srednio raz na tydzień, czasami częściej, od kompletnie mi nie znanych osób, dostaje maila typu "Ile taniej dla kolegi z forum ?" Popatrzmy na to z drugiej strony. A może ..... skoro podobno jesteśmy kolegami z forum to zapłać mi człowieku więcej, doceń moją robotę
Mieszkam w PL on niecałych trzech lat,od pół roku sprzedaje na Allegro, ja rozumiem że to jest jakiś tutejszy sport narodowy, jak nie urwie z ceny to sie spać nie może ale to jest tylko upierdliwe.
Nie sprzedaje leku na raka , AIDS czy Alzheimera żeby czuć sie moralnie zobowiązanym sprzedawać tanio. Sprzedaje hobbystyczne rzeczy. Hobby z definicji kosztuje. JA nikogo do zakupów u mnie nie zmuszam.Wręcz przeciwnie.Bywa że zniechęcam bo widze że ktoś sobie nie poradzi i po co ma sie frustrować. Staram sie prowadzić delikatesy a nie supermarket.
Dobra, pojęczałem, spadam sie roboty złapać. Młoda godzina a rano trzeba zabawki wysłać...
Jako że temat dość często się powtarza - i to nie tylko na forum, ale generalnie w światku retro, jak i generalnie w życiu - zrobiłem ten wątek, by do niego można było zawsze zalinkować

Wszyscy chcielibyśmy kupować jak najtaniej. I czasami jest to możliwe - bo jeden forumowicz przysiądzie, zaprojektuje coś ciekawego, skompletuje elementy, czego nie ma to dokupi w TME, RSC czy na Ali (o, udało się bez cła i VAT!), poskłada 5 czy 10 sztuk i tu wrzuci za fajny grosz. I to jest naprawdę super.
Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że tak można działać, jeśli równocześnie ma się "normalną" robotę/emeryturę/rentę/bogatą żonę (niepotrzebne skreślić), dzięki której opłaca się rachunki, chleb z masłem, korepetycje dla dzieci, szczepienia psa, kocią karmę, wakacje, prezenty pod choinkę, Netflixa, kochankę (znowu, niepotrzebne skreślić). Po godzinach, wieczorami skleci się coś fajnego, ludzie kupią, wpłaty pokryją koszty, a czasami coś nawet na jakieś piwo zostanie.
A teraz zastanówmy się, co będzie, jak taki (mieszkający w Polsce - to jest ważne!) zdolniacha będzie miał takich fajnych projektów kilka czy kilkanaście, i zacznie sprzedawać za kilkadziesiąt, kilkaset, czy tysiąc złotych dziennie. Zwłaszcza, jak sprzedaje przez Allegro, eBay, czy na jakichś publicznych forach/tablicach ogłoszeniowych. Otóż któregoś pięknego dnia dostanie list polecony z urzędu skarbowego, że zostało wszczęte przeciw niemu postępowanie w sprawie prowadzenia niezarejestrowanej działalności gospodarczej i, co za tym idzie, wyłudzenia należnych urzędowi skarbowemu podatków PIT i VAT. Przy odrobinie pecha podobne postępowanie przeprowadzi również ZUS. Przy jeszcze większym pechu dołączy się pewnie i urząd celny z kwitami za zagraniczne przesyłki pod wskazany adres z ostatnich 5 lat.
Jak ktoś mieszka (pracuje, płaci podatki) poza Polską, tutejsza skarbówka (oraz ZUS) raczej się do niego nie przebiją. Podlega przepisom kraju, w którym jest na stałe, i nie wiem, jakie one są - mogą być bardziej liberalne, a może nie.
Tak więc drobny handelek (także sprzedaż własnej produkcji) jest tolerowany do pewnego limitu - czy to będzie 1000 zł od transakcji, czy też ich suma przekroczy roczny limit kwoty od podatku. Może są jakieś inne kryteria, nie wiem - tak samo, jak nie wiem, jaki jest algorytm "czesania" obywateli handlujących pozafakturowo w sieci. Trzeba się zawsze liczyć z tym, że można paść ofiarą donosu...
No to może lepiej działać legalnie? Ależ oczywiście! Ale to się wiąże z kosztami, jak je Zaxon już wypunktował. No ale wtedy okazuje się, że produkt jest sporo droższy, bo to już nie rynek kształtuje cenę, tylko realne koszty - 23% VAT, minimum 18% PIT, jak również pewien ułamek comiesięcznego haraczu na ZUS (prawie półtora tysiąca zł). Plus księgowość, jakieś dodatkowe eko-opłaty, papiery (niekoniecznie darmowe), wyższe koszty prądu - jeśli działalność prowadzi się domu i firma energetyczna się o tym dowie.
Podobnie jest z importem obiektów kolekcjonerski z zagranicy. Powiedzmy, że kupiłem w UK Spectrum 128K +2A za 50 funtów plus przesyłka. Mogę go "po cichu" sprzedać koledze za 300 zł, albo - drogą oficjalną - wprowadzić komputer do legalnego obrotu, płacąc za niego cło (pewnie dopiero po Brexicie?), oczywiście VAT, plus opłaty manipulacyjny za każdy papierek, zmarnowany czas i znaczki pocztowe, więc wystawiam fakturę na... minimum 500 zł (są jacyś chętni?

). Gdybym masowo handlował sprzętem, tak by to właśnie wyglądało. Ale nie śmiem podejmować takiej działalności, bo boję się, że przy pierwszej lepszej kontroli przywalą mi milion różnych kar za brak jakiegoś papierka czy innego stempelka na papierku. Polska machina urzędnicza jest całkowicie bez serca, bez najmniejszych skrupułów i jedyne, na co można jeszcze liczyć, to na jakiś rozsądek człowieka, na którego się trafi w okienku.
Konkluzja: doceniajmy, jak ktoś działa "na legalu". Bierze na siebie dużo rozmaitych ryzyk, marnujących czas i pieniądze procedur, podejmuje spory wysiłek, by temat produkcji i sprzedaży pociągnąć konsekwentnie od A do Z zgodnie z obowiązującymi przepisami. Bierze na siebie odpowiedzialność za towar, zanim on dotrze do odbiorcy, bo walki z pocztą lub firmą kurierską nie zawsze są wygrane. Bierze na bary temat naciągaczy z Allegro, bo program chroni tylko kupujących.
Warto to mieć na uwadze, zanim się walnie tekst godny tytułowej "madki" albo nawiąże się do stolicy Maroka

PS. I żeby było jasne - nie potępiam ani tych "drobnicowców", ani "masowców". Chwała im za to, że coś fajnego robią - choć ci pierwsi hobbistycznie, a drudzy - biznesowo.