Nie ma co się zastanawiać, czy sygnał na taśmie zapisany jest mono czy stereo. Jak pisał trojacek, zapis mono jest po prostu trwalszy. Jak już jest na kasecie, to nie ma wielkiego znaczenia - postępowanie jest takie samo w obu przypadkach: odtwarzając z magnetofonu mono samplować mono, odtwarzając z magnetofonu stereo - samplować mono
jeden kanał (drugi wyciszyć lub nie podłączać), żeby uniknąć odejmowania sygnałów na skutek nieidentyczności torów L i P i na skutek innego skosu głowicy. Jeśli nie da się wyciszyć jednego kanału - samplować stereo, a potem używać tylko jednego kanału (drugi można wyzerować programem). Najlepiej używać prawego, jest dalej od krawędzi taśmy.
16 bit jest lepsze, bo wierniej reprezentuje synał wejściowy - szumy kwantyzacji są mniejsze.
Częstotliwość próbkowania 44.1kHz teoretycznie nie jest wymagana. Zeby odtworzyć wiernie sygnał, częstotliwość próbkowania musi być 2 razy większa niż maksymalna częstotliwość sygnału wejściowego. Więc powinna wystarczyć 8kHz. Ale nie sprawdzałem. Taka oszczędność była dobra kiedyś, w czasach małych dysków i małych pendrajwów.

Więc - tak, zgranie 16 bit zamiast 8 bit może pomóc, ale nie jak dotknięcie czarodziejską różdżką! Bardziej chodzi o to, że sygnał z większą ilością poziomów kwantyzacji, a więc wierniej zsamplowany lepiej się obrabia. Zniekształcenia po każdej operacji przetwarzania są mniejsze dla mniejszych "schodków". Przy kilku operacjach zniekształcenia sumują się.
Przy słabym, starym zapisie może być niezbędne filtrowanie sygnału. Pomaga zwiększenie poziomu oraz podbicie zakresu 1kHz-2kHz. Jeżeli np. "jedynki" czyli dłuższe impulsy są niższe od "zer" można podbić bardziej 1kHz, jeżeli wyższe - 2kHz. Obserwując w programie do edycji audio można powtarzać jedną i/lub drugą operację aż osiągniemy sygnał prostokątny. Wtedy pozbędziemy się drop-outów, oraz zakłóceń.
Czasem pomaga też odwrócenie fazy sygnału - sygnał z taśmy często jest niesymetryczny.