Od ostatniego mojego wpisu w tym wątku minęło już kilka miesięcy. Korzystając z Waszych porad, postanowiłem przetestować możliwości zgubienia kilku kilogramów. Wydaje mi się, że można to też uznać za klasyczne "postanowienie noworoczne"

Ale zacznijmy od początku...
W wakacje, dokładnie rok temu ważyłem 87kg przy wzroście 170cm - taka waga była dość niekomfortowa, ale co tam, jakoś się wszystko kręciło...
Jednak trochę później spotkało mnie coś strasznego: dna moczanowa - ataki bólu stawów w palcach u stóp, same z siebie, nie musiałem chodzić żeby doświadczać tego okropnego bólu przez który nawet nie mogłem spać.
Jeden lekarz diagnozował "zwyrodnienie stawów" i zaradził operację, drugi zalecił przyjmowanie leków przeciwbólowych, a dopiero "wujek internet" postawił poprawną diagnozę, podpowiedział też co się może do tego przyczyniać - "kontrowersyjny" sposób odżywniania... Więc tak na szybko, trochę z powodów lenistwa, spośród wielu zaleceń, postanowiłem wcielić w życie jedno z nich - zrezygnować z picia piwa.
Bóle ustały, czy to z powodu leków czy też niespożywania, nie wnikam, ale jakie było moje zdziwienie, gdy przed Świętami zanotowałem obniżenie wagi, wtedy było to już 83kg, spadłem o 4kg robiąc NIC!

Następnie przyszedł Nowy Rok i postanowiłem już konkretnie zadziałać...
Na początek rezygnacja ze słodyczy/czekolad, czipsy, frytki, picce i takie tam.
Oczywiście trochę ćwiczeń w domu, czyli ciężarki, pompki, a także i !plank!.
Zrobiło się cieplej, zacząłem chodzić na boisko - reaktywowałem piłkę do kosza, dodatkowo tzw. kalistenika czyli różnego rodzaju ćwiczenia na placyku na drążkach.
Rano i wieczorem robię sobie koktajl z różnego rodzaju nasion, są one wspaniałym źródłem białka, błonnika, witamin i składników mineralnych, lekkie ale pożywne.
Czyli do kubka z mlekiem dodaję w różnych konfiguracjach:
- mielone nasiona chia
- mielone siemię lniane
- mielony ostropest plamisty
- Maca żen-szeń peruwiański lub Ashwagandha
- granulowany czosnek
- mielone pestki dyni
- mielony sezam biały
Dodatkowo, z racji tego, że kuchnia mojej Żony jest nastawiona głównie na węglowodany, a organizm potrzebuje białka do regeneracji, szczególne po męczących ćwiczeniach, czasami kupuje sobie WPC.
To wszystko daje jakieś tam efekty.
- Wcześniej wracałem z roboty zmęczony, nic mi się nie chciało robić, a odpoczynek był przy komputerze i piwku, teraz mam więcej sił

- Zniknął "brzuch piwny", tak, wystający, twardy brzuch, jest spowodowany otłuszczeniem narządów wewnętrznych, co jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia, a piwko znakomicie temu sprzyja.
- na początku roku, kiedy zaczynałem, nie potrafiłem podciągnąć się na drążku ani razu, teraz 10-12 z pełnego zwisu, bez problemów robię ok. 25 pełnych pompek i inne.
- no i waga, ustabilizowana na poziomie 74kg, może jakbym nie ćwiczył i trochę się pogłodził, to jeszcze by spadła, ale po co, lepiej mieć trochę mięśnia, niż tylko skórę i kości, zresztą w moim wieku o dobre "docięcie" jest niezwykle trudno

Tak wygląda historia mojego amatorskiego zrzucania wagi, bez siłowni, bez personalnych trenerów, bez liczenia kalorii, wszystko oparte na "chłopskich" metodach. Zobaczymy jak długo wytrwam, ale jedno wiem, najważniejsze jest wejście w pewną rutynę, później już wszystko robi się z przyzwyczajenia, a najtrudniej jest zacząć

Aaaa i sorry za przydługi post
