Wyciągali z TV kolejne elementy i patrzyli kiedy przestanie działać 
Hmm, pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą. W czasach PRL nie było takiej partyzantki ani w WZT, ani w Unimorze. Każde odstępstwo od schematu wymagało przygotowania dokumentacji z analizami przez wykwalifikowanego inżyniera (dzisiaj powiedzielibyśmy, R&D) i podlegało weryfikacji oraz testom. Wpadki się zdarzały, ale to głównie na zasadzie, że testy wygrzewające miały ograniczoną długość czasu.
W cenie były zwłaszcza pomysły ograniczające udział elementów importowanych, i tak powstał nieszczęsny GML-025 (później GML-026), który zastępował nieprodukowane w Polsce tranzystory mocy (np. typu 2N3055), miał też przynieść oszczędności dzięki prostszym i mniejszym radiatorom. A wyszło, jak wyszło

Choć u mojego ojca do dziś gra Amator-2 z oryginalnymi GML-026 (nie wiem, który wariant - nie potrzebowałem nigdy go rozkręcać). Ale pewnie to radio nigdy nie grało na więcej niż 10% mocy
